Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.
—   11   —

i w obszerne przestrzenie zaopatrzonéj, w jaką niewiele późniéj, po wielkim Neronowskim pożarze i w skutek długiego pokoju, przyoblec się miało. Wprawdzie i wtedy już Oktawian, wspomagany przez okoliczności, towarzyszące czasowi jego, poczynał drewnianą i bezładnie zbudowaną stolicę swą przerabiać w marmurowy, rzeźbiony, pozłocony klejnot i cud świata. Ale ciasnym i nieporządnym był jeszcze Rzym, ciasno i duszno było na ulicy Świętéj. Przed domami, których ilość pewna jaśniała już bogactwem marmurowych ścian swych i rzeźbionych portyków, ciągnęły się szeregi ozdobnych arkad murowanych i z drzewa skleconych budek, z których na ulicę buchał gruby gwar kupczących tłumów i wypływała co chwila gruba krzykliwa ciżba. Tu, na słupach arkady jaśniały rozwieszone jaskrawe tkaniny i kwieciste kobierce Wschodu, tam błyszczały rzędy naczyń z zabarwianych szkieł i kryształów, z różnobarwnych marmurów, bronzu i malowanéj gliny ówdzie wiały gorzkie i gryzące zapachy pieprzu i korzeni, albo łaskotliwe i mdłe wonie perfum, tam jeszcze piramidy rumianych i złotych owoców nęciły wzrok i powonienie, a gdzieindziéj, w budce drewnianéj, ludowy balwierz błyskał ostrzem stali do koła twarzy wyprostowanego na stołku pacyenta, albo uliczny lekarz, otoczony tłumnie, warzył i mierzył lecznicze maście i płyny, albo na wysokiéj fajerce błyskał płomyk