ich wioseł wody, w perliste, pieniste rozbijając się kaskady, zdawały się na wzór ludzi uganiać i szaleć. Inni wznosili w górę amfory, puhary, misy, dymiącém jadłem napełnione, lub, napinając łuki ku chmurom i falom świszczące, ciskali strzały. Wszędzie zaś, jak okiem zajrzéć, na opalowych tych wodach widać było chlamidy, tuniki, pancerze hełmy, misiurki, dzidy, miecze, i w to wszystko odziane a zbrojne postacie, to po babilońskich kobiercach kroczące, to leniwie wyciągnięte na futrach lwich i lamparcich, tu z łodzi do łodzi podające sobie dłonie i puhary, owdzie w poufnych lub hucznych rozmowach wyginające ciała z wdziękiem czy swawolą. A pośród tego ludu, szałem radości bez jutra zjętego, inny lud ptaków, zwierząt, sfinksów, satyrów, bajecznych kwiatów i istot, razem z łodziami kołysząc się, ścigając, tysiącznych dokonywując zwrotów, zdawał się z ludźmi i pośród ludzi żyć i szaléć.
Jednak wiedzieli dobrze ci weselący się ludzie, że nietylko dla łupu i orgii przywiódł ich tu Olimpus, ale téż i dla sądu, dla jednego z tych sądów, na których odgłos blady strach zaglądał w twarze możnowładców rzymskich, z kurulnych krzeseł ich zrywał i od granic do granic państwa przez heroldów i trębaczy, „gwałt“ czyli potrzebę powszechnego przeciw wrogowi zerwania się głosić rozkazywał. Więc gdy Olimpus i towarzysze jego jeden
Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/180
Ta strona została uwierzytelniona.
— 174 —