Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.
—   182   —

do ciebie, abyś robaka, który na swéj grudce dostojnym i wolnym czuł się, z pod stóp swéj góry nie zmiatał. Wspomnij, że objawiłeś mi się wówczas, jak bogowie niekiedy objawiają się śmiertelnikom: nieubłaganym i wszechmocnym. Darmo wołałem, żem jak ty Rzymianin, że nie spłodziła mię niewolnica, że przodkowie moi z chaty téj zbrojno wychodzili na wojny, aby krwią swoją Rzymowi potęgę kupować. Darmo! Jak liść, przez wicher zerwany z drzewa, uleciałem w puste przestrzenie i cóż w tém dziwnego, że na te wody spadłem? To tylko za dziwną łaskę bogów poczytuję, że dziś tobie, Belianusie, wdzięczność swoje okazać mogę. Nie mamże wdzięcznym być za to, że, wiarę w głupstwa mi odebrawszy, z parobka rycerzem, z prostaka mędrcem mię uczyniłeś? Niegdyś, co rana bogom domowym dziękczynne ofiary składałem za to, że stworzyli mię wolnym synem ojczyzny, która najmłodszym nawet ze swych dzieci daje kęs chleba i sprawiedliwe sądy. Nie byłaż to wiara w głupstwo i nie otworzył-żeś mi oczu na prawdę, że ta ojczyzna śpiżarnie swe i sądy wam, silnym i możnym, w wieczną dzierżawę oddała? Nietylko mnie, lecz i mnóztwo innych ty i tobie podobni wywiedliście z błędu. Zapalczywością unoszony nieraz mawiałeś, że wolisz, aby szerokie twe pola uprawiali skuci niewolnicy, niźli te wolne, harde padalce, które byle o co wrzawę podnoszą i z grudek swoich tamę dla