Ta strona została uwierzytelniona.
— 196 —
głośnym zaszłochała pluskiem, raz jeszcze, w fałdy togi owinięty, ze źrenicą połyskującą zimnym blaskiem stali, głosem pana i wodza wyrzekł:
— Obywatelem Rzymu jestem.
Wkrótce potém, z ludem swych ptaków, zwierząt, sfinksów, satyrów, bajecznych kwiatów i istot, płynęły, mknęły, po niezmierzoném przestworzu morza szybowały nieduże, chyże, zgrabne i ciche statki piratów. Wszystkie je wiodąc za sobą, w słonecznych blaskach śnieżna, przodem ich sunęła sroga i smutna bogini zemsty, a nad niemi, w powietrzu bez skazy, po wodach bez granic, śpiewnie płynął poteżny chór:
— Na kole ślizkiém, na kole ruchomém, Fortuna swą stopę opiera! Czy słyszysz, czy słyszysz, jak dzwonią szale Nemezy?[1].
- ↑ „Od czasu gdy Gracchusowie wstrząsnęli rzecząpospolitą rzymską, doświadczała ona samych zamieszek wewnątrz a buntów na zewnątrz. Wolność jéj, w walce téj zniknęła, lecz panowanie uratowaném zostało, bo prowincye podbite sroższemu jeszcze niż przedtém jarzmu uległy. Lecz we wszystkich epokach tryumfowania przemocy znajdują się ludzie, którzy zbójcami raczéj niż niewolnikami zostać wolą. Morze niepodległe, morze niezmierne udzieliło przytułku tym, którzy pod rzymskiemi prawami żyć nie chcieli. Zostali oni piratami. Rozbójnicy ci zczasem wzrośli w niespodziewaną potęgę. Przybywali do nich członkowie wszystkich zgubionych stronnictw, obrońcy wszyst-