kło strącać, ale po to, aby je ziemskim zbrodniom i mękom wydrzéć...
Kassandra. Troją...
Koroibos. Zginie. Wszystko, co nasze, zginie. I my także. Dobrze. Nie chcę ja przeżyć ojczyzny i broniłem jéj tak, jak lwica broni swoje małe. Grecy, jak prosięta, kwiczeli w rękach moich i jak kłosy kładli się pod moim sierpem. Rany od nich miałem i zagoiłem je wolą, więcéj niżeli lekami, bom pragnął coprędzéj wstać i znowu walczyć, walczyć! Ale teraz, wszystko ginie; zaraz, zaraz już zginie. Złote włosy wschodzącego Feba oświecą tylko gruzy Troi i martwe ciała jéj pobitych dzieci. Ja nic już nie uratuję i zbrzydło mi, o bogowie, jakże mi zbrzydło być rzeźnikiem! Niech tam, kto chce, krew ludzką chłepce do końca; ja jednę godzinę, ostatnią moję godzinę, chcę przeżyć czysty od mordu. Nienawiści, zemsty, napiłem się aż do gardła, do podniebienia, do mózgu, do szpiku kości. Przed samą śmiercią, pewną, pragnę piekielny smak ich zatracić, pijąc ze strumienia, ku któremu z tęsknotą i żądzą przybiega wszystko, co istnieje: od gwiazdy do marnéj trawki, od lotnego orła, do podłego gadu. Wszystko, co na ziemi oddycha, Kassandro, pije ze strumienia miłości i jéj rozkoszy. Tu panuje zniszczenie; ale świat jest wielkim. Daléj, daleko, wszędzie, na kwitnących łanach i łąkach
Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/211
Ta strona została uwierzytelniona.
— 205 —