w miastach bogatych i ludnych, w głębiach wodnych, w gniazdach ptasich, nawet w piasku, który ukrywa pełzanie nędznego robactwa, nawet w szczelinach ruin, gdzie skomlą puszczyki nawet w ciemnych kątach, zasnutych przędzą pająków, żyje i nowe życie z nicości wywabia — miłość. Może gromowe chmury, gdy brzękną purpurą i srebrem, kochają się... Może kochają się fale morskie, gdy oszalałe, z zapienionemi grzywami pędzą ku sobie! O słodki strumieniu! wprawdzie, gdybyś nie istniał, ojcowie Greków i Trojan nie spłodzili-by tych synów, którzy teraz, jak stada dzikich byków, wzajemnie bodą się i depcą. Ach, gdybyś nie istniał, rozprzągł-by się i zagasł chór gwiazd niebieskich, a ziemia by nie ujrzała palm i róż, orłów i motyli, bohaterskich mężów, białych niemowląt i takich dziewic, jak ty, Kassandro! O słodki strumień, który świat tworzy i stworzenia swe o wszystkich nędzach świata zapomnieniem, krótkiém, lecz bozkiem, obdarza! Namże tylko jednym, Kassandro? przystęp do niego byłby wzbronionym? Za co? Cóżeśmy zawinili w obliczu nieba i ziemi? Albo może ziemia tyle nam dała, że przez wdzięczność dla niéj winniśmy na ołtarzu jéj cierpień i... zbrodni złożyć ten ogień, co nam usta pali, i tę przędzę, która, od mojéj duszy do twojéj i od twojéj do mojéj wysnuta, tak miękko, błagalnie i razem, o, jak silnie! pociąga je ku sobie? Za coś ty wdzięczna
Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.
— 206 —