Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/214

Ta strona została uwierzytelniona.
—   208   —

Pójdź do mnie, mnie okaż się wdzięczną, o biedna moja, choć tak bogata! Bogów bowiem wybranką byłaś, lecz z pośród ludzi, Kassandro, jam jeden cię kochał!...
(Kassandra, w któréj postawie, w czasie mowy Koroibosa maluje się zachwyt i walka, przy ostatnich jego słowach cofa się w głąb’ świątyni i staje wsparta o posąg Ateny).
Kassandra (z zamyśleniem). Czym ja wdzięczna Troi? Nie wiem. Czy rozdarte serce moje krwawym klejnotem ozdobi jéj konające skronie, lub marnym pyłem w nicość uleci? Nie wiem. Ale kiedy Apollo, dzieckiem zaledwie rozwiniętém z pieluch, wziął mię w ramiona i, jak matka pierś swą podaje niemowlęciu, do ust mi podał swą siedmiopromienną koronę, wraz ze światłem wiedzy, piłam ogień wszechmiłości. Gdyby ten ogień zgasł, światło stało-by się tak bladém, że przy niem, nie widziała-bym nic, prócz siebie i — ciebie, który-byś wtedy był szczęściem mojém. Zgaś we mnie ten ogień, Koroibosie, jak szczypce gaszą płomienie lampy, lub wyjm go ze mnie, jak łakome dziecię ziarno w orzechu wyjmuje z łupiny — i wtedy mię bierz! Wtedy pijana radością, upadnę sama w twoje objęcia; bo czyliż mniemasz, że cześć Apolla wydarła ze mnie serce niewieście i krew człowieczą z żył wytoczyła?... (z uniesieniem). Ale nie mogę teraz! Słyszysz, jak pożoga kruszy mury Troi? Czujesz