Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.
—   225   —

sklepienie niebios wyjechał. Od płomienistego wysłania jego wozu i ognistych włosów, koroną otaczających mu głowę, ziemia stanęła w cieple i blasku, a ludzie, przez nocne mary opuszczeni, z czcią i wdzięcznością wołali: „słońce wschodzi!“
Ale ładna Iris bez grozy i uwielbienia wlatywała w gorący krąg wielkiego boga i już cichym swym lotem ominęła jego spienione rumaki, gdy Febus, dostrzegłszy ją, zawołał:
— Z ziemi powracasz, mała bogińko! Jakież nowiny Olimp dziś usłyszy?
Znowu nazwał ją małą i żart z niéj uczynił! Ale Iris pragnęła tylko zaczepki. Jak Zefir zwinna zmieniła kierunek swego lotu i, w promienistą koronę włosów jego wpadając, nad samém uchem wielkiego boga szczebiotać zaczęła:
— O, wielki panie światła i piękna, ciemne i brzydkie nowiny niosę dziś z twojéj ulubionéj ziemi! Przez Herę do Chios posyłana, przeleciałam nad całą Grecyą, tym krajem, na który podobno w postaci wiedzy i wzniosłych natchnień, najwięcéj łask twych spłynęło. Otóż rzecz dziwna! łaski te tam przyniosły wcale nieosobliwe plony. Posłuchaj i osądź sam! Pomiędzy Spartą i Atenami widziałam pole bitwy i, chociaż bardzo małą sobie jestem, wielką litość na widok ten uczułam. Wśród mnóstwa trupów leżało tam mnóstwo takich, którzy jeszcze żyli, od ran poniesionych nieznośne