chynalnie przebierały w palcach miękkie fałdy swych „stolli.”
Stały one teraz pomiędzy dwiema kolumnami, pod kwiecistym festonem podniesionéj opony. Przed niemi był pokój, wyraźnie za sypialnią służący i wdzięcznych ozdób pełen. Na ścianach, górą i dołem biegły misternie splątane szlaki z greckich zygzaków, a pomiędy niemi, wybornie naśladując naturę, leciały jakby, albo na zielonych gałęziach spoczywały różnobarwne ptaki i motyle. Z sufitu, skrzydlate dzieci zdawały się sypać róże i fijołki na układaną w gwiazdy posadzkę, na hebanowe i w bronz zdobne krośna z rozpoczętą robotą na bogatą oprawą lśniące u ściany rzędy pargaminowych zwojów. Wszystko to oblane było fioletowém światłem, padającém od zasłony, okrywającéj jedyne okno, a którą słońce świecące na zewnątrz czyniło podobną do ametystowéj szyby. Z za niéj wysuwający się wązki promień słońca pozłacał wiszącą na ścianie cytrę, a z innéj strony na stole, pełnym szklanych naczyń z lekami, migotał płomyk lampki bronzowéj, mającéj kształt kobiecego sandałka. Kobiety domowe i służebne, z obu stron kolumn stojących u wejścia, zbijały się w ścisłe gromadki i w milczeniu załamywały dłonie, albo brzegami tunik zakrywały swe twarze; w głębi zaś pokoju w głębokim pół-zmroku, niewyraźnie widać było łoże usłane białą i purpurową pościelą, a na niém leżącą postać
Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.
— 18 —