Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/253

Ta strona została uwierzytelniona.
—   247   —

chude, nagie, zczerniałe, nad pochyloną głową swą wyciągnął, i wśród na-poły obnażonych mieczy, wśród twarzy gniewem i groźbą ziejących, przemawiać zaczął:
— Grekiem jestem, o Trojanie, i przeciw wam walcząc, do Hadesu strąciłem niejednego z obrońców Pergamu. Daremnie-bym to zatajał, bo ród mój z mowy méj poznajecie, a gdy tchórzowstwo do nienawiści waszéj dołączyło-by pogardę, odwaga może zjednać mi szacunek i nienawiść zmniejszy. Lecz, o wrogowie! to wam także powiedziéć muszę, żem nie był z tych, którzy rządzą światem i mordy narodów dyktują. Achameides mi na imię, a plemię moje, od najdawniejszych czasów, orało ziemię i pasało trzody w Ulissesowém Królestwie. Wśród żyznych pól Itaki stała nasza chata, u któréj progu ojciec mój, Hyles, każdego ranka glinianym larom składał ofiary z garści żyta i grudki białego miodu. Ocieniał ją gaj dębowy, w którym moja matka żołędzie dla trzody zbierała, a po zielonéj łące wił się zdrój przejrzysty, do którego me siostry po wodę chodziły, w powrocie jedną ręką dzbany na głowach niosąc, a drugą u piersi trzymając pęki zerwanych narcyzów. O nizkie ciemne, na-pół spróchniałe ściany mojéj chaty! o, siwa głowo ojca! łagodne oblicze matki! dziewicze sióstr mych postacie! O, gaju, w którego głębiach tak miękkie rosły murawy! strumieniu srebrny, nad którym w miesięczne noce