Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.
—   249   —

tent bawolich kopyt. Do ognia, jak zziębłe dziecię do ciepłéj piersi matki, tęskniący, widzę go tylko w gromach, któremi Zeus te wody bez granic i te skały, chmur sięgające, uderza. Tak wielką jednak mocą bogowie śmiertelnika z życiem połączyli, żem nie pogrążył się w te wody, ani głowy pod gromy te nie wystawił. Żyć chcę, chcę jeszcze z ziemi ssać jéj słodkie soki; chcę do Itaki powrócić i pójść tą ścieżką, która wśród zbóż i mirtów do naszéj chaty prowadzi. O, ludzie, żem Grek, zapomnijcie! Myślcie, żem dziecię, któremu przeznaczenie usta od ojczystéj ziemi oderwało. Z tego miejsca katuszy uwieźcie mię ku zaludnionym brzegom, a do stóp wam padłszy, błogosławić będę wspomnienie Troi, która wielkich zrodziła synów!...
Rzekł i, wzroku nie odrywając od ziemi, z ramiony wyciągniętemi nad głową, czekał, czy na nią ostrza mieczów spadną, czy spłyną słowa litości.
Gwar powstał wielki, lecz słów litości słychać w nim nie było. Wioślarze wiosła, niewiasty ręce, a rycerze miecze podnieśli.
— Zapomniéć! żeś Grek zapomniéć! — wołał mężny Lelex; — tak dziwnéj prośby żaden z bogów nawet nie słyszał! Gdyby te sępy, które wnętrzności Prometeusza szarpały, dzioby swe wbiły mi w czaszkę, jeszcze-by z niéj wygryźć nie mogły pamięci o tém, com winien Grekom.
Pelagon ponury, ten, którego usta, od piérwszéj