Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/260

Ta strona została uwierzytelniona.
—   254   —

powiedział wówczas zagadkę, któréj, Trojanie z ust moich dziś wysłuchajcie.
Tu Anchizes wzrok, dotąd w powietrzne przestrzenie utkwiony, ku obecnym zwrócił, a widząc, że ciekawém i nieruchomém otaczają go kołem, znów mówić zaczął:
— Bogowie, tworząc ten świat, sprawili, że wszystko, co na ziemi i niebie istnieje, śmiertelnych rozdziela i różni. Rozdzielają ich lądy i morza, czasy i przestrzenie, cnoty i winy, bogactwo i nędza, gieniusz i głupota; rozdzielają ich linie postaci i rysy oblicz, zamiary głów, krwi wybuchy i serc pożądania. Różnią ich barwy, z których jednę każdy nad inne wynosi, i nawet bogowie, z których jednemu każdy chętniéj, niż innym, cześć święci; różnią ich zboża, które wszyscy największemi garściami rwać usiłują, kwiaty, po które schylają się wszyscy, zwycięztwa z których każdy największy zysk mieć pragnie i klęski, których brzemiona każdy z siebie chce zwalić na innych; różnią ich: głód i sytość, rozpacz i nadzieja, waga i miara, myśl i mowa. A w tym powszechnym rozdziale śmiertelnych, który ich po przestrzeni i czasie rozsiewa, nakształt piasku o ziarnach poosobno lecących w otchłań; w tém poróżnieniu, które podobnymi ich czyni do ptaków Memnona, rodzących się po to, by w bratobójczéj walce ród swój wytępić, — jest jedno ło-