— Rzymianka umarła. Pogrześć ją należy. Wespilią córkę Lukrecyusza Wespiliona wynoszą z domu. Idźcie. Już czas.
W jednéj z godzin przedpołudniowych, więc w porze dnia, w któréj stolica wrzała najsilniéj wezbranym ruchem, ogromne tłumy ludu powoli i z ciężkością sunęły wązkiemi ulicami od domu Wespiliona w kierunku Forum. Przodem szedł liczny poczet muzykantów, dmących w trąby i liczne gatunki fletów, za nimi gromada pogrzebowych płaczek, z rozwianemi szaty i włosy, miotając się, wznosząc ręce ku niebu, albo uderzając się niemi w piersi, zawodziła w takt muzyki szalone i rozdzierające pieśni i lamenty; po płaczkach szły grupy najlepszych aktorów czasu, strojami i pantominą przedstawiających tragedyą Ifigenii, téj dziewiczéj ofiary śmierci wczesnéj i męczeńskiéj, potém miasto posągów i wizerunków przodków, niesionych zwykle przed zwłokami mężów, zwłoki młodéj dziewczyny wyprzedzały długie szeregi rówieśnic jéj i przyjaciółek, które w bieli całe sypały kwiaty przed śmiertelném łożem, sunącém wraz ze spoczywającą na niém nieruchomą postacią, na barkach najprzedniejszych młodzieńców Rzymu, synów przyjaciół i krewnych Wespiliona i Turyi. Za łożem śmiertelném dopiéro w złotém od słońca powietrzu, płynąć zdawały się niezliczone, w rzeźbę, srebro, kość słoniową i szkarłat zdobne lektyki. Jedna z nich
Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.
— 33 —