nia im nad sobą nie dać. Jak rzymianinowi i dojrzałemu mężowi przystało, ze spokojną postawą i twarzą zasiadł on do pracy w „Tablinum,” najparadniejszéj i zarazem najustronniejszéj sali domu. Była ona zwykłą pracownią jego. Na przezroczyste kolumnady, dzielące ją z sąsiedniemi komnatami, opuścić rozkazał grube zasłony z kwiecistych kobierców, a światło kilkoramiennéj wysokiéj lampy, wydobyło z cieniów rzędy wiszących na ścianach portretów i masek, przedstawiających rysy jego przodków. Pod ścianami, śnieżne lub złociste, stały posągi wielkich mężów rzymskiéj przeszłości, a w kilku szafach i na kilku stołach gromadziły się stosy napełnionych pismem pergaminów. Przy jednym ze stołów uczony wyzwoleniec, pełniący przy Wespilionie czynność sekretarza, pisał śpiesznie i gorliwie; przy innym, na łożu zaopatrzonym w pulpit, we wpółleżącéj postawie zasiadł Wespilion i, czoło na dłoni wsparłszy, z brwią ściągniętą boleśnie, pogrążyć się probował w odczytywaniu nagromadzonych sprawozdań i notowaniu uwag swych na drewnianych, woskiem okrytych tabliczkach. Przez te dni kilkanaście, w którym oddawał się prywatnym nieszczęściom swym i sprawom, nagromadziło się mu wiele zaległych robót. Zapomnieć o wszystkiém co nie było niemi — usiłował. Czy mógł? Dłonią przyciskał czoło i wlepiał w pergamin oczy, ale nie rozumiał snadź nic, bo wciąż jedne
Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/52
Ta strona została uwierzytelniona.
— 46 —