i te same wiersze wzrokiem przebiegał, a złoty „styl” pochwyciwszy, kreślił na tabliczce znaki, które wnet zacierał. Cisza w domu panowała grobowa, przerywał ją tylko cichy szelest kroków służebnego chłopięcia, które, czuwając w „atrium” przy ogniu domowego ołtarza, od czasu do czasu wchodziło do „Tablinum,” bronzowemi szczypcami obcinało knot w kilku płomykach lampy, albo cichutko wstąpiwszy na rzeźbioną drabinkę, szybko ścierało z ozdobnych ścian i sufitu ciemną sadzę, którą je plamił dym z lamp ulatujący. To samo téż chłopię, uchylając kwiecistą zasłonę, przyciszonym śpiewnym głosem rzucało w ciszę domu oznajmienie o każdéj upłynionéj godzinie.
Noc stawała się głęboką. Wyzwoleniec z głową opartą na ręku i przymkniętemi oczyma drzemać zaczynał, lecz opuszczeniem miejsca swego lękał się przerwać bieg myśli zwierzchnika, o którym mniemał, że w pracy jest pogrążonym. Na twarz Wespiliona wybił się krwisty rumieniec, styl z brzękiem na posadzkę z palców jego wypadł, zaszeleściły pergaminy, zrzucone z pulpitu giestem gwałtownym. Wstał i pracownią swą opuścił. Szedł naprzód przez „atrium.” Tu młody niewolnik, na lamparciéj skórze wyciągnięty, na widok pana swego wstał szybko i w słabo palący się na ołtarzu ogień, wrzucił wiązkę kruchych gałązek. Płomień buchnął silniéj i oświecił kilka krzeseł i stołków, a przy jedném
Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.
— 47 —