Nigdy przedtém w cesarskiém palatium nie widziano komnaty tak surowéj i cichéj. Wprawdzie wysokie sklepienie sufitu z misterną siecią rzeźbionych medalionów i tłumem malowanych bóztw, świadczyło, że miejsce to wznosiły niegdyś dłonie możne i rozkochane w powabach sztuki. Świadczyły o tém jeszcze szeregi alabastrowych kolumn i spływające śród kolumn kwieciste zwoje babilońskich kobierców i szyby okna zabarwionym kryształem naśladujące barwy i blaski drogich kamieni. Była to przecież komnata cesarska, ta sama, w któréj część istnień swych spędzili niedoścignieni rozkosznicy świata: Tyberyusz, Neron, Domicyan, Adryan.
Jednak była ona teraz surową i cichą, napełnioną takiém tchnieniem, jakie dokoła siebie rozlewać zwykły duchy o wysokościach zamyślone i zapatrzone w głębie.