Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.
—   76   —

nemi powiekami, słuchał i czekał... Czekał na dźwięk jednego jeszcze imienia, najdroższego mu już ze wszystkich imion na ziemi i czuł, że jeśli wymówią je, boleść i wstyd uderzą mu w oblicze bladością albo płomieniem. Nie wspomnieli go przecież. Nie chcieli może zapuszczać ostrzy w dwie zarazem rany jego życia. Cesarzowa zresztą niewiastą była, od steru państwa daleką; a z tém zaś szkodliwém i rozhulanem dzieckiem, jak cesarskiego brata nazwał Scewola, niepojęta dobroć Aureliana podzieliła się tytułem, bogactwy i władzą Cezarów.
Za drzwiami, osłoniętemi kobiercem, słyszéć dały się śpieszne kroki. Biała jak liść lilii, kształtna, jakby ją grecki mistrz wyrzeźbił, drogocennemi pierścieniami połyskująca ręka, uchyliła ciężką zasłonę; do komnaty cesarskiéj wszedł Lucyusz Werus.
Gdyby Ganimed, to pacholę tak śliczne, że je sobie na ukochanego pazia Jowisz wziął z ziemi do nieba, dorósłszy w niebie, na ziemię wrócił, nie wyglądał-by inaczéj jak ten współtowarzysz dostojności i władzy Aureliuszowéj. Nie tylko dorosłym był, ale już dojrzałym; jednak młodzieńczą, dziewiczą niemal była gibkość i delikatność wysmukłéj jego kibici. Śnieżna i barwistemi hafty okryta suknia nie osłaniała mu połyskliwéj białości ramion i stóp, ubranych w kobiece sandałki, a świecących zdobią-