Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

to także rodzone dziecko, a jakże! tyle będzie miała co i bracia... ot.
Dziwnym fizyologicznym objawem, czerwieniące się wśród czarnych włosów uszy ekonoma z Szumnej, poruszyły się bardzo widocznie w chwili, gdy Korejba rozprawiał o zamiarze równego podzielenia majątku swego pomiędzy wszystkie swe dzieci. Latające jego oczy zapłynęły masłem i miodem i zwróciły się ku stojącej u komina dziewczynce. Najzupełniej nagle i niespodziewanie, głosem tak grubym i podniesionym, że aż Korejba szeroko oczy wytrzeszczył, zawołał:
— Budzę panią, panno Jadwigo!
Był to niezmiernie zręczny sposób zawiązania rozmowy z młodziutką bogdanką. Ale, zamiast jak wypadało, odpowiedzieć wzajemnem pytaniem: »w jakim kolorze?« bogdanka zerwała się jak strzała, przebiegła izbę i wybiec z niej miała, gdy nagle w drzwiach rozległo się głuche stuknięcie i zaraz potem dwa wybuchy dźwięcznego śmiechu! Stuknięcie pochodziło z nagłego spotkania się z sobą dwu młodych głów a było tak silnem, że aż rozległo się po izbie. Nic to. Dziewczyna, trzymając się ręką za skroń śmiała się tak, że aż od śmiechu zataczała się po izbie i głośno śmiał się także