Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

Tu zadzwonił znowu chłopięcy i pełen pewności siebie głos Janka:
— Niech pan siada, panie Gdalu, proszę pana siadać.
Gedali ukłonił się, ale Korejba, propozycyi syna nie podnosząc, z zamyśleniem zaczął:
— Jednakowoż, jakieto na świecie bywają wypadki. Ot, on człowiek spokojny i uczciwie pracujący przepadł, a ten szelma Mendel z Szumnej, kręciciel taki, że niech Pan Bóg broni, wzbogaca się aż strach! Słyszę, już Szumnę w dzierżawę bierze.
Tu oczy jego przybrały wyraz trochę złośliwy i zukosa na ekonoma zerknęły. Chodziły po świecie pogłoski, że Tomkiewicz z bogatym Mendlem okrutnie na niekorzyść dziedzica Szumnej szachrował. Zmieszał się też trochę ekonom, Korejba zaś powtórzył:
— Ha? czemu to tak? ten nic złego nie zrobił i w biedzie — a tamten, gałgan, bogaczem sobie jest... Ot, jak na świecie, lepszemu gorzej, gorszemu lepiej.
Gedali kilka kroków naprzód postąpił i nieśmiało zaczął:
— Przepraszam wielmożne państwo, u nas o tem jest przypowiastka.
Jadwisia uczyniła żywe poruszenie; nadzwy-