drżenie nóg i chrypienie w piersi kędyś mu przepadły.
— Hej! Gdalku! — wpół seryo a wpół żartem zawołał Korejba — a cóż będzie z tym grochem, coś mi go zjadł? ha? może o tem pogadamy?
O! teraz już Gedali nie bał się naprawdę! Elastycznym krokiem i tylko dysząc głośno, przyskoczył do samego stołu, a kłaniając się nisko przed gospodarzem domu, z filuternym uśmiechem zaczął:
— Przepraszam wielmożnego pana, u nas i na to przypowiastka jest.
Król Salomon miał wielkie bogactwa — mówił dalej Gedali — a Joze, pastuch, był bardzo biedny. Raz ten Joze przyszedł w szabas do pałacu króla, obejrzał się, czy nikt nie widzi, i wziął ze stołu kawałek kugla. Ale jeden przyjaciel króla zobaczył jego, jak on kawałek kugla brał, i przyprowadził go do Salomona, a Salomon...
Tu Korejba, który patrząc na ruchliwą i pełną umizgów twarz Żyda, aż za boki brał się ze śmiechu, zawołał:
— Ho, ho! Gdalku, tę przypowieść to już sam komponujesz; ja to z twojej miny widzę... to u was napisane nie stoi... Ale w twojej głowie tak stoi: król Salomon Jozego za kawał
Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.