Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

Powoli, obojętnie Mikuła odpowiedział, że chata jest starą, a tylko niedawno podniósł ją trochę, przegniłe zręby nowem drzewem zastąpił, większe okna wyciął.
— Ja też patrzę, że izba jakby niezupełnie ta co była...
— Alboż byliście tu kiedy? — zapytał bednarz.
Nie odpowiedział znowu. Jeść nie przestając, oglądał się dokoła. Na bednarza i na Aleksego długo popatrzył i nagle jakoś rzekł:
— Ot jak. Starej już niema! — A po chwili dodał. — I Jaśka niema!
— Jakiego Jaśka? — fajkę od ust odejmując i bystro na gościa patrząc, zapytał stary.
— Ot, jakiego! — zaśmiał się gość; — a toż waszego trzeciego syna, panie gospodarzu!
— Czy wy tutejsi, że tak wszystko wiecie? — zagadała Jelenka.
Musi byliście tu kiedy? — zza czerwonych powiek, wlepiając w niego spłowiało, ale ciekawe oczy, przemówiła baba.
— Widać ze wszystkiego, że wam tu być nie pierwszyzna, — ozwał się Mikuła.
Tak oblężony pytaniami, przybyły zrazu