Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/247

Ta strona została uwierzytelniona.

wstydu niema, Jaśku? czy ty Pana Boga nie boisz się?» A on w śmiech: «ej, tatku, mówi, albo ja takie rzeczy widział? albo ja o takich nasłuchał się... tam będąc? Wy głupi, w swojej wiosce siedzicie i nic nie znacie, a ja teraz uczony!» Oj, uczony on zrobił się, jak trzy lata w turmie pobył, uczony! Kab tych gubernerów, co jego tam uczyli...
Przybyły śmiał się, cichym, długim, piersiowym śmiechem. Potem, głową trząść zaczął.
— Oj, panie gospodarzu, w wiosce swojej siedzicie, ziemię rękami swemi drapiecie i nic nie znacie! Żebyście tych gubernerów zobaczyli i żebyście posłyszeli, jak oni waszego synka nauczali, toby was, panie gospodarzu, może z samego strachu paralusz naruszył... — Stary, żywym ruchem głowę podniósł i znowu z takąż uwagą jak kilka razy przedtem na przybyłego popatrzył. W głosie, jakim wymawiał on ostatnie słowa, były jakieś dźwięki, które o słuch jego ze szczególniejszą mocą uderzyły.
Sztoż heto? — wyrzekł powoli, — albo ja was kiedyściś znał, albo ja was nie znał?... czysta odura! Kto wy taki?
Ale w tej chwili przybyły zaniepokoił się i twarz odwrócił ku kominowi, dokoła którego coraz większy wszczynał się ruch i gwar.