U ognia ciągle podsycanego, zamiast dwóch kołowrotków Hanulki i Krystyny, które stały tam przedtem, znalazło się pięć. Dwie dziewczyny weszły już były wprzódy i z kołowrotkami swemi po obu stronach Hanulki usiadły, a teraz, tylko co, przybyła jeszcze jedna, którą Aleksy żartami witał, a Krystyna uprzejmie zapraszała, ażeby usiadła przy niej. W chacie Mikuły rozpoczynała się zimowa, gwarna, długa wieczornica.
Przybyły, bystro na skupioną u ognia grupę ludzi popatrzył i znowu zwrócił się ku staremu. Ale Mikuła z wzrokiem w ziemię utknionym, z cybuszkiem w ustach, pogrążył się już w zwykłem sobie milczeniu. Zza dymu, ulatającego mu z ust i fajki, twarzy jego prawie widać nie było; czasem tylko głową kołysał, jakby myśl nad czemś wytężał, jakby we wnętrzu swem mocno dziwił się czemuś. Nastula zato, coraz większą ochotę do rozmawiania z nieznajomym okazywała. W sposób tajemniczy i przez nikogo niespostrzeżony, butelka z trochą jeszcze wódki na dnie znalazła się tuż przy jej łokciu. Załzawionym jej oczom przybyło blasku, wyschłym rękom żwawych i sprężystych giestów. Jak w szczypce, schwyciła w garść rękaw surduta przybyłego.
Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/248
Ta strona została uwierzytelniona.