Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/268

Ta strona została uwierzytelniona.

drwiąco uśmiechał się i na ucho Damianowi szeptał:
— Ot zlękły się baby bajki! Nu, jaż im jeszcze lepszego strachu napędzę!
Wysunął się do sieni, a po dwóch minutach, z trzaskiem drzwi otwierając, na całą izbę krzyknął:
— Ratujcie ludzie! kto w Boga wierzy, ratujcie! Bąk idzie! rozbójnik Bąk idzie! ot, ot, już przyszedł! z takim wielkim ostrym nożem przyszedł! Hu, hu, hu, hu!
Dziewczęta wrzasnęły i pochowały się za kądziele; nawet Krystyna drgnęła i na dziewczynki u nóg jej siedzące trwożliwie spojrzała; Jasiek krzyknął przeraźliwie i schował się za szerokie plecy ojca. Mężczyźni, z których paru przelękło się też zrazu, wkrótce poznali się na żarcie i śmiechem huknęli. Uspokoiło to i kobiety. Poważna Krystyna w gniew wpadła.
Nie duryś Aleksy! — na mężowskiego brata krzyknęła; — ochota ludzi straszyć! Wstydź się!
Ale popłoch nie zaraz ustał. Znać wszyscy obecni dnia tego o Bąku słyszeli; parobcy z jarmarku przywieźli o nim opowiadania straszne; nasłuchały się ich kobiety. Hanulka ręką serce przyciskała.