Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/271

Ta strona została uwierzytelniona.

i z osłupiałą uporczywością wpatrzył się w przeciwległy punkt izby. Przed chwilą, gdy Aleksy z hałasem drzwi otwierając huknął: Bąk idzie! rozbójnik Bąk idzie! gość obok Jelenki siedzący zatrząsł się całem ciałem i jak miną podrzucony, zerwał się z miejsca. Wprzódy bajki przez Nastulę opowiadanej słuchał z większem jeszcze wytężeniem uwagi, niż wprzódy zagadek, jak w tęczę wpatrywał się w babę, uśmiechając się, czasem oczami radośnie błyskając. Wykrzyk chłopa wyrwał go z zasłuchania i nakształt iskry elektrycznej zatrząsł całem jego rosłem, lecz chudem, wyniszczonem ciałem. Porwał się z miejsca, kij swój, który pomiędzy kolanami trzymał w ręku mocno ścisnął i ku drzwiom się rzucił. Ale prawie zaraz wybuchnął śmiech parobków, oznajmiający, że słowa Aleksego obecni za żart poczytali. Przybyły zatrzymał się i do odejścia wciąż się mając, chwilę jeszcze zmąconemi oczami po izbie wodził. Na ściany na sufit, na komin blaskiem ognia buchający patrzył i patrzył, aż wzrokiem spotkał u ściany siedzącą, nieruchomą postać starca. Powoli w dół ku ziemi opuszczać się zaczął. Za beczułką, na glinianej podłodze przysiadł, widać było, że tylko na chwilę przysiadł, kij w obu spuszczonych rękach trzymając. Całe ciało jego ukryło się