a zarazem inteligientna i gorliwa praca urzędnika sprawiedliwości napełniały tę alkowę, w której głębi, o dość wczesnej porannej godzinie, Aleksy von Szarlow, pisał list do przyjaciela.
»Stanowczo, kochany mój Sergiuszu, pokolenie nasze nie umie wspominać i z kipiącego życia teraźniejszości dystylować sobie ckliwej ale podobno subtelnej woni grobów. Gdy przyszliśmy na świat, morze wzbierało. Wielkie nowe wody zalały stare twierdze nadbrzeżne; jak okiem sięgnąć, rozum i przesąd, krzywda i przemoc, ciemności i świty, i nie wiem co jeszcze więcej, jak fale z różnych stron przypływają, rosną, pienią się, następują wzajem na siebie, uderzają się piersiami, z takim szumem i hukiem, że czując w sobie ich ruchy i głosy, przestajesz często czuć samego siebie.
»My załoga portowa, musimy biegać z miejsca na miejsce, z toporem, sondą, z kielnią, z cyrklem — tu badać głębinę otchłani, tam dopomagać zniszczeniu, gdzieindziej rozmierzać miejsca dla nowych gmachów, albo już do ścian rozpoczętych przylepiać cegiełkę, dla której uosobienia oddajemy zawsze część naszej krwi serdecznej, a czasem i nasze życie. Gdzież nam do wspominania i wygrzebywania z pamięci różowych naszych poranków! Południa
Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/67
Ta strona została uwierzytelniona.