I oto dlaczego ludziom, którzy niegdyś ze zbyt wielką wiarą w moc słowa nad ludźmi i w moc ludzi nad urzeczywistnianiem snów idealnych mówili, i mówili wiele, trudno bywa mówić znowu.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Niechże już skończy się ten list zbyt długi, i niech skończy się życzeniem serdecznem, abyś Ty, Szanowna i droga Pani, po latach, po wielu, nie zaznała uczucia, że sny Twe o ideałach to mary, a słowo Twe — to wiatr.
Śnij pięknie, pracuj nad ziszczeniem snów swoich i mów o nich ludziom, chociażby twej mowie opornym; bo sny piękne i słowo dobre, to echa z zaświata, a może po to właśnie jesteśmy, abyśmy je nad światem naszym głosili. Może to takie wstęgi niewidzialne, na których świat nasz tak powoli, że tego dostrzedz nie możemy, wznosi się coraz ku wyższym sferom wszechbytu, a jedną taką wstęgę wytkać, to zadanie, w którem tkwi może słowo zagadki: dlaczego jesteśmy?
Zagadka pełna bólu i nieprzejrzanych głębi, nieprawdaż? Ja ją sobie w ten sposób rozwiązałam, i dlatego jeszcze żyć i mówić mogę. Tylko mi już bardzo trudno pięknie śnić...
Pełne szacunku i uczuć wdzięcznych pozdrowienie!
Grodno, 23/II 1906.