chać umie, nie umiejąc właściwie i tego, skoro nie umie myśleć, a przy myśleniu, trwale i głęboko czuć.
Zatem istotnie wartościową „wyprawą“, jaką kobieta wnieść ma pod dach współżycia małżeńskiego, ma być wielka wyprawa sił i ozdób moralnych i myślowych, a uczuć serdecznych, aby do tego świętego przybytku wejść mogła w całej piękności swojej.
Pozostaje jej wybór towarzysza życia. Słowami Edwarda Labouley’a radzi tu Orzeszkowa: „Przedewszystkiem wybieraj człowieka, którego szanujesz, wybieraj tak, abyś mogła być dumną z ojca twoich dzieci.“
Ale otóż co za trudność zadania? Jak wybierać tu może stosownie ta, która nietylko, że nie umie myśleć, ale życia nic a nic nie zna, ludzi nie rozumie, umie zaś tylko „podobać się i marzyć“!... A tu oto zdradzieckie sieci oplątują ją dokoła, zaś jedną z najniebezpieczniejszych jest, o ironio rzeczy, postawa względem niej jej towarzysza życia. Tu Eliza Orzeszkowa uderza, z mocą szczerego bólu, w ten rozdźwięczny ton ustosunkowań wzajemnych płci obu, co, powiedzmy, jest doprawdy najzgubniejszym wytworem wynaturzenia ludzkości, która się w sobie człowieczeństwa zaparła!
„Chińczycy w kobietach swoich uwielbiają małość nóg, powiada, to też ściskają je one i do takiej doprowadzają małości, że wkońcu i chodzić o własnych siłach nie mogą. U nas mężczyźni składają
Strona:Eliza Orzeszkowa w literaturze i w ruchu kobiecym.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.