niczeniem — do tego stopnia, że na tych 44 sonetów tylko 32 strofy zamknięte są ściśle przez odpowiednią pauzę logiczną. Pod względem artystycznym, swoboda ta — wibrującym, tętniącym, rozlewnym swym rytmem równoważy szczęśliwie skłonność do zawikłań myślowych przy teatralności konwencjonalnego aparatu stylistycznego, a łączy się z zuchwałem wręcz nieraz łamaniem myśli na spójniku nawet, co daje rym niespodziany: wszak i polscy romantycy, Słowacki zwłaszcza, oraz pomniejszy, ale, po mistrzu, najcharakterystyczniejszy w tym względzie i celu swego świadomy wirtuoz rymów, Magnuszewski, obfitowali w owe przerzuty wiersza niespokojne — „choćby to był tylko — Od ekonoma list“... Mowa sonetów E. Browning jest przytem archaizowana, co podnosi ozdobność i powagę stylu, lekkości jednak nie dodaje.
W myśli, że przetłumaczenie tych sonetów rymem męskim dałoby uchu polskiemu przykry dziwoląg, skoro spadek jambiczny nie jest językowi naszemu właściwy, czy raczej wręcz z nim sprzeczny, operuje ten przekład trzynastozgłoskowcem, przez Mickiewicza w sonetach polskich uświęconym, nie odbiegając od reszty właściwości wersyfikacji Elżbiety Browning. Wiersz trzynastozgłoskowy pozwolił zmniejszyć czytelnikowi choć jedną z trudności tych misternych liryk: mógł rozwinąć skróty pojęciowe, które autorka nieraz piętrzy — o tyle, że parokrotnie zaledwie forma polska okazała się ramą zbyt obszerną.
Od jednej cechy liryk, charakterystycznie kobiecych, są te erotyki jesienne całkiem wolne: od „kobiecego“, świegotliwego, wdzięku. — Są to, przeważnie, rzeźby w twardym żałobnym granicie, czy krwawym porfirze. Gdy ukoi się czarny żal i rwący niepokój, autorka rzeźbi w alabastrze
Strona:Elizabeth Barrett Browning - Sonety.djvu/7
Ta strona została uwierzytelniona.