MATKA. I to ty o to prosisz? Ty, którego marzeniem było zawsze jechać do Zdzisia?... Żartujesz...
JUREK. Nie mam chęci tam jechać i wogóle nigdzie.
MANIA. Nawet do Egiptu, do którego tak jechać pragnąłeś?
JUREK. Chcę zostać w domu!
ZDZIŚ. Mów, że chcesz zostać z cyganami!...
JUREK. Możesz myśleć, jak chcesz!
MARCYSIA (wpada). Proszę pani! proszę pani! Cała gromada na podwórzu! Tańczą! wróżą! Ola Boga! Co robić?
MATKA. Dać im kawałek słoniny i chleba i niech idą! A pilnuj, żeby czego nie ukradli... (do Jurka) Dokąd idziesz? coś taki wzruszony?
JUREK. Pójdę zobaczyć! Ach! jak lubię ich tańce! To obraz ich szczęśliwego życia, ich swobody!
MATKA. Idź! a nie zostań tam z nimi na zawsze! (śmieje się) nie chcę mieć syna cygana!
JUREK. A jabym chciał być cyganem!
(nuci odchodząc) Cygan wolny, cygan pan,
Ach! najmilszy jego stan! (wychodzi).
MATKA. To dzieciak! A przecie ma już lat skończonych czternaście! Ale to minie...
Szumi bór czarny i słychać zdala