Strona:Elwira Korotyńska - Dary szczęścia.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

— Żono! — wołał zdaleka — jesteśmy bogaci!
Ale ta odpowiedzieła: — To warjat. Znowu zaczyna bzikować Co z nim poczniemy?
— Prędko! prędko! rozłóż swój fartuch!
Dzieci zaczęły kpić z Filipa, żona naśmiewać się i żartować — to było za wiele.
Złapał Filip swój koszyk i zawołał:
— Hej do roboty pocięgle!
Wyskoczyły i zacząn okładać. Nie tknęły tylko starych rodziców.
Krzyk się zrobił i lament. Rzuciła się żona i dzieci do wypełnienia woli ojca, rozłożyły koc, pocięgle bić przestały, a Filip uderzył osła i natychmiast posypało się złoto.
Co to była za radość, to i odpowiedzieć trudno

KONIEC