Strona:Elwira Korotyńska - Dowcipne małpki.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

Gniewała się, irytowała wygadywała na ludzkie pomysły, z których ani za grosz niema korzyści, wreszcie rzuciła je z całą mocą na ziemię, gdzie leżał ogromny kamień...
Okulary strzaskały się na kawałki a małpa odeszła bogata w doświadczenie, że ubiór ludzki, przedmioty przez nich używane nie zdolne są do uczynienia z małpy człowieka. Tak, moje figlarne małpki! Chyba... chyba że...
— Co takiego? co takiego? mów! Wszystko zrobimy, aby być podobnemi do ludzi...
— A więc, jeśli się nauczycie od człowieka obchodzić się z tem, coście od niego wzięły lub dostały...
— A więc naucz nas! naucz!
— Dobrze! Zaczynamy! Czy wiecie, jak zdejmuje czapeczki, gdy chcecie kogoś powitać, lub też wykąpać się w rzece?
Oto tak! Róbcie to, co ja robie!
I kramarz złapał z głowy czapeczkę i rzucił nią o ziemię.
Małpy bez namysłu zrobiły tożsamo.
Wtedy nauczyciel prędko pozbierał