Strona:Elwira Korotyńska - Dowcipne małpki.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.

dziej spać mu się zachciało i oparłszy głowę o pień grubego drzewa usnął.
Paka z czapkami pozostała otwarta, jakby czekała na kogoś, ktoby z nich skorzystał.
Na drzewie pod którem siedział, oddawna przyglądały mu się małpki.
Cała gromada małp siedząca na drzewach należała do jednej rodziny i jednego szczepu.
Najstarszym w rodzie był duży silny szympans, którego obrano wodzem i słuchano bez szemrania.
Zasyczał. Na ryk nawołującego w mig zbiegły się wszystkie małpy a nawet i małe małpiątka, na szyi matek zawisłe.
Gdy już cały garnizon był na placyku, obranym przez wodza na zebranie, wystąpił ten ostatni i machając łapami, wołał:
— Człowiek z paką napełnioną czapkami usiadł pod drzewem i usnął.
Przedtem jednak przymierzał czapeczki i pokazał nam, jak się je wkłada i nosi. Pakę zostawił otwartą...
Niech idzie Gryzun syn Zębacza