KILIŃSKI. Godna swego mężnego brata! Podaj mi dłoń panienko.
TOSIA (podaje mu rękę, Kiliński całuje). Ach! co pan robi! Mnie się nie całuje w rękę, jam jeszcze dziecko!
KILIŃSKI (schyla się). To pocałuję w nóżkę!
TOSIA (uciekając). Nie! nie! nie można! Coby to powiedziała moja madam! Ja i tak, bez jej pozwolenia wymknęłam się do Józia...
Ale chciałam mu to koniecznie powiedzieć, że gdy wojna wybuchnie, siedzieć bezczynnie nie będę!
JÓZEF. Moje ty złoto! Ale wiesz co, kiedyś tu przyszła, musisz nam wypowiedzieć ten piękny wiersz, którego cię Cesio nauczył... nasz biedny mały Cesio...
TOSIA. Biedny!... co mu się stało? Chory on, czy też kto z jego rodziny? Może Anetka?
JÓZEF. Jakto? Nie wiesz o niczem?
TOSIA. Nie wiem... powiedz, powiedz czemprędzej! Ach! jakżem niespokojna!
JÓZEF. Wywieźli go na Sybir.
TOSIA. Ach! (zakrywa twarz rękami) I za co? za co? o, mój Boże!
JÓZEF. Była w nocy rewizja, znaleźli polskie pieśni... Ale nie płacz, Tosiu, to bohater! Nie każdemu dano tyle mocy...
TOSIA. Prawda Józiu, ale mi go żal!
Strona:Elwira Korotyńska - Dziecięce lata Kościuszki i Poniatowskiego.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.
— 12 —