ożyło ziarno w ziemi, puściło kiełki, była już tak zwana ozimina.
Padł śnieg, przykrył trawki, jak płaszczem, ogrzał je...
— Jakto, mamusiu? — zawołał zdumiony Maniuś — śnieg nie zmroził, lecz ogrzał?
— A tak, synku, jeśliby nie pokrywa śnieżna, zmarzłyby trawki zboża, śnieg, jak kołderką okrywa roślinki, które na wiosnę już zielone wychodzą z pod śniegu.
— A co potem było, co potem?
— Potem, gdy zrobiło się ciepło, minęła wiosna i zboże zaczęło wzrastać, to pomimo iż pług wyrwał wiele chwastów, wiatr zaniósł mnóstwo ziarna szkodliwego kąkolu, chabrów, dzikiej wyczki i innych zagłuszających zboże roślinek i wtedy to gospodyni lub najemnice oczyszczały pole z tych chwastów, dopomagały użytecznym zbożom do lepszego wzrostu i lepszego żywienia się sokami
Strona:Elwira Korotyńska - Historja bułeczki.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.