Potem z pieśnią wesołą powracali robotnicy znużeni do domu.
Porobiono snopy, wyschły na słońcu, poczem zawieziono do stodoły.
W stodole zaczęło się młócenie. Młócili mężczyźni, pracowały i kobiety ochoczo, aby prędzej mieć ziarno gotowe do młyna.
Ciężka to praca i w ramionach boli wieczorem po takiem machaniu cepem, ale wszystko to się znosi dla chleba.
Zresztą w obecnych czasach maszyny zastępują cepy, a żniwiarki żną zboże, nie każdy jednak gospodarz ma sposobność pożyczenia takich maszyn ze dworu i niekażdy może zdobyć się na kupienie takowych.
— A co potem, mamusiu?
— Potem, synku, zgarnięto ziarnka do worków i zawieziono do młyna.
Młynarz zważył ziarno, zapisał, ile korcy lub ćwierci i zabrał się do roboty.
Wsypał do przygotowanej na to skrzynki i puścił w ruch koła. Młyn
Strona:Elwira Korotyńska - Historja bułeczki.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.