Herod (z powagą):
- Głupia niewiasto, nie rozumiesz zgoła,
- Że idzie tutaj nie o dziecko twoje,
- Lecz o Królestwo, które kiedyś zdoła
- Być może wydrzeć przez, z ojcem swym boje.
- W księdze proroków jest już wypisane,
- Że w tym to roku, w tym dniu i miesiącu,
- Zrodzi się dziecię, któremu oddane
- Będzie Królestwo, a zabrane słońcu.
(Królowa rzuca się do nóg)
Królowa:
- Pójdę z nim razem gdzieś w dalekie strony,
- I ślad już po nas będzie zagubiony...
- Dopiero kiedyś obejmie twe trony
- Mój ulubiony...
Herod (w złości wskakuje i stuka berłem):
- Precz stąd niewiasto! bo na wszystkie bogi,
- Nie ujrzą ciebie te królewskie progi,
- W ciemnię bezdenną i wieczystą głuszę
- Wysłać cię muszę!...
(Żołnierze niosą małego syna Heroda — królowa rzuca się ku nim).
Herod:
- Szybko żołdaku! Gdzież męstwo jest twoje?
- Trwożnym tak jesteś, jak słaba niewiasta,
- Zabijaj szybko, bacz na słowo moje,
- Bo tchórzów ścinać ja każę i basta!
(Żołnierz przebija mieczem dziecko, Królowa mdleje, służebne i paź wynoszą ją z sali).
|