Strona:Elwira Korotyńska - Kot mecenas.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

nie dla kota! Nie czuję ich nawet, może jak otwieram pyszczek do ziewania, to wylatują z powrotem... Kto to wie!..
I ziewnęło kocisko przeciągle, nasłuchując jakiegoś szmeru.
— Ho, ho, idzie jakaś pocieszna para! Królik i łasica! Co one tu robią? Ach! jakbym ich schrupał! Idą wprost do mnie! A to gratka! Zobaczymy, czego chcą odemnie, a potem skorzystam z ich nieoględności...
— Dzień dobry, panu mecenasowi! — odezwały się dwa piszczące głosiki — przyszliśmy na poradę!
— Dzień dobry, proszę bliżej, bo nie słyszę...
— Łasica zabrała mi mieszkanie...
— Nieprawda! to on!
— Moje drogie dzieci, — odezwał się łagodnie Mruczysław, — jestem stary i głu-