podsuwał się niepostrzeżenie z rogami, aby go ubość.
Ale pies był szczwany.
— Coo? ty śmiesz, pokrako jakaś zaczepiać żołnierza? — warczał — żołnierza stojącego na posterunku, strzegącego granic ojczyzny?
Poczekaj, ja ci tu sprawię...
I zanim kozieł tknął Burka, ten już złapał go zębami za nogę i szarpał boleśnie...
Pędził pies uczepiony u nogi rozbrykanego kozła, a karabin, broń szlachetna, której z łap wypuścić nie był powinien, leżał cichutko na trawie, czekając na koniec potyczki.
Ugryziony potężnemi kłami Burka kozieł pędził w przeciwną stronę, ku murawie, gdzie, rosła ulubiona roślina, którą to karmiła go matka — koza, gdy był małym koziołkiem.
Przerażony, Michaś złapał swego dzielnego rumaka za rogi i w ten sposób czas jakiś utrzymywał się na jego grzbiecie.
Strona:Elwira Korotyńska - Kozieł zwycięzca.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.