To hau! hau! było jego nieszczęściem. Wypuścił bowiem na tę chwilę nogę kozła ze swej paszczy...
Jak szalony puścił się nasz kozieł, miotając przestraszonym Michasiem.
Za nimi biegł troską zdjęty o swego generała Burek, pragnąc powstrzymywać kłami rozpędzonego rumaka.
Udawało mu się to czasami, ale gdy kozieł kopnięciem go oddalał, biedny pies aż wył ze złości i z obawy o Michasia, który konwulsyjnie trzymał się rogów kozła i starał się go zatrzymać.
Biegli tak czas jakiś niepowstrzymanie, pan z psem, myśląc, jak się to całe zdarzenie zakończy.
Kozieł ustępować nie myślał, pies gryźć go pragnął, co będzie z tego? A droga była fatalna. Doły, wypukłości, rowy pełne błota po niedawno upadłym deszczu...
— Ach! Burku! pocośmy go brali do naszej potyczki? toć on nas poroz-
Strona:Elwira Korotyńska - Kozieł zwycięzca.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.