aż wyrwał kłak wełny. Zabolało mocno naszego kozła...
Bez pamięci rzucił się w bok i całą siłą otrząsnął z grzbietu swój ciężar.
Nie pomogło Michasiowi trzymanie się rogów, zrzucił go, rogi wydarł mu z dłoni, a gdy złapał go za nogę, kopnął go i odskoczył.
Upadł chłopiec, rzucił się pies na kozła w obronie swego pana, ale spotkała go niespodzianka.
Kozieł nie uląkł się bynajmniej jego wojowniczej postawy, przeciwnie zaśmiał się z małego stworzenia, przypomniawszy sobie bajkę o żabie i słoniu i z rogami puścił się na Burka.
Pies uderzony rogiem wywrócił się, poczem wskoczył i nie mając odwagi rzucać się na rogacza, puścił się wraz ze swym panem ku ucieczce.
Widok był pocieszny.
Generał bez kapelusza i pałasza, który wypadł mu z ręki pędził co sił starczyło, pies kłusem, wyciągnięty na całą długość biegł obok swego pana.
Strona:Elwira Korotyńska - Kozieł zwycięzca.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.