idzie na ochotnika, boć walczyć trzeba za ojczyznę.
— Hau! hau! słusznie, mój przyjacielu, — warknął Burek, — ale kończ prędzej tę przemowę, rwę się do czynu!
— Milczeć! Uczyć cię będę służby wojskowej! Masz karabin!
I Michałek wsunął Burkowi za łapę karabin.
— Dalej! w prawo zwrot! w lewo zwrot! Ach! ten ogon! Przeszkadza tylko w nauce! Któryż żołnierz ma ogon? I poco tym psom ogony?
— Hau! hau! poto żeby móc owady spędzać, muchy gryzące boleśnie i komary bić i zabijać, poto wreszcie, żeby machać z radości, gdy się kość ładną dostanie lub komu porwie... — odparł zmęczony Burek.
— Nie szczekaj, bo to psia nie żołnierska powinność warczeć i oszczekiwać: Żołnierz jesteś, Panie Bury Burzalski... Tak się zwiesz!...
— Hm, hm, niech i tak będzie...
Strona:Elwira Korotyńska - Kozieł zwycięzca.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.