chce! Za dobrze mu było w życiu... Jadł, słodycz z kwiatów wysysał, tańczył i trele wywodził... Ponadto nic!
I nie znał czem zimno i głód, czem smutek ponury i rozpaczliwa niedola i ciężka o byt walka.
Stoi przeto, nieprzygotowany do grożącej mu nędzy, taki niezaradny i tyle w sobie mający trwogi...
A wicher wyje coraz to głośniej, a głód ściska wnętrzności biednego stworzenia.
Dopełzł do jakiejś zagrody, koło której rozciągał się sad, a w nim stały ule.
Właśnie z jednego pszczelego domku wyleciała pszczółka.
Rozejrzała się dookoła, sprobowała coś znaleźć wśród zielska, wątłem kwieciem jeszcze gdzieniegdzie obsypanego, wsunęła się w kielich pozostałego na uboczu tytoniu, potem wydobywać poczęła słodycz z wiednącej od ostrego zimna georginji.
— Pani, — szepnął słabym głosikiem zgłodniały — jam od dwóch dni niczego nie miał w ustach...
Strona:Elwira Korotyńska - Litościwa mrówka.djvu/7
Ta strona została uwierzytelniona.