dłach, że ta z przeraźliwym krzykiem rzuciła się do ucieczki.
Otrząsnąwszy w sionce przed drzwiami śnieg z ubrania, Jasiek i Anka szybko weszli do chaty.
— Baliśmy się już o was, drogie dzieci, — przywitała ich temi słowami ucieszona z powrotu dzieciaków, matka.
— Czy nie spotkała was jaka przygoda? — pytał ojciec.
— Nakarmiliśmy wilka! — wołała Anka.
— Napoiliśmy niedźwiedzia! — dodał Janek.
Ale sowie dostało się dobrze za niegrzeczność! — śmiała się dziewczynka.
I opowiedzieli rodzicom o swych dziwnych przygodach, ciesząc się jednocześnie, że wyrzeczeniem się świeżego chleba i mleka nakarmili głodne i spragnione zwierzęta.
Rodzice popatrzeli na siebie, przejęci tą samą myślą: — Mamy dobre i litościwe dzieci, które nawet dzikim zwierzętom nie odmawiają pomocy...
Strona:Elwira Korotyńska - Litościwe Dzieci.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.