kijem i nauczyłeś grzeczności, hu! hu! hu!
Pojęli wtedy wszyscy, że Bóg nawiedził dom ich wielkim cudem, że zwierzęta przemówiły, aby rozsławić miłosierdzie.
Jakżeż dziękowali Bogu i z jakim apetytem zjadali! I tak było do końca ich życia.
Dojrzewały ziarna, wzrastały wysoko kłosy, dawały plon obfity.
A tymczasem w tejże okolicy, u innych ludzi był stały nieurodzaj i klęski.
U bogatego gospodarza, właściciela folwarku, który żałował snopka żyta dla wróbli, działo się wprost przeciwnie.
Martwiła się gospodyni, martwił się gospodarz, wreszcie rzekł dnia pewnego do żony:
— Zubożeliśmy tak bardzo z tego powodu, iż za dużo dajemy ubogim. Nie mamy na to środków. Wyganiaj wszystkich proszących, bo zginiemy! Sami pójdziemy wkrótce na żebraninę!
Strona:Elwira Korotyńska - Litościwe Dzieci.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.