Strona:Elwira Korotyńska - Litościwe Dzieci.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

a w wyciu tem dzieci rozpoznawały jakby wołanie do ich serduszek:
— Zimno, tak bardzo zimno! — zdawało się wołać wilczysko, a dzieci moje i ja nie mamy czego jeść...
Zlitujcie się nademną, dajcie mi trochę chleba!
— Damy ci biedaku chleba, — odezwała się dobra Andzia, — dostaniesz dwa bochenki, my zjemy chleb czerstwy, niechtam! Aby tylko rodzice mieli chlebek świeżutki na Święta...
— Dziękuję wam, pokornie dziękuję! — odpowiedziało wygłodniałe zwierzę i wziąwszy z rąk litościwych dzieci dwa świeże bochenki chleba, poszedł wilk do swojej nory.
Dzieci brnęły dalej po śniegu i ujrzały przed sobą wkrótce niedźwiedzia. Stanął przed nimi i mruczał coś niezrozumiałe, ale dzieci, wsłuchając się pilnie, pojęły wkońcu jego mruczenie. Zdawało się im, że mówił:
— Tak zimno, tak bardzo zimno... Zdroje zamarzły i dzieciom moim nie