Strona:Elwira Korotyńska - Mały kramarz.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszedł do czyściutkiej ślicznej kuchni, która po ich ubogiej i zaśmieconej wikliną izdebce, zdawała się być salonem i grzecznie pozdrowił gospodynię.
— Cóż ty tu masz chłopcze? — spytała wesoło gosposia, — wołasz tak donośnie i tyle obiecujesz w swojej śpiewce, że aż ciekawość mnie bierze. Pokaż no mi swoje towary!
Józio skwapliwie rozstawił kosze i koszyki i zachwalając wyrób zachęcał do kupna.
— A! otóż i jest to, czego potrzebuję! — zawołała uradowana gosposia, — właśnie kosz do pokoju potrzebny.
Dawno mi już się porwał, a dokończył go jeszcze młody nasz pies wyżeł, który jak tylko wpadnie do gabinetu naszego pana, zaraz szarpać go poczyna i wyrzucać z niego papiery.
Ileż chcesz za ten koszyk?
— Trzy złote, proszę pani, mniej