Weź na siebie co masz najlepszego, włóż czapkę i chodźmy na poszukiwanie pracy.
Chłopiec posłuchał dziadka i wyszli. Zatrzymali się przed składem węgla, pytając, czyby się chłopak nie przydał?
Ale Józio, zobaczywszy osmolonych robotników, brudne ich ręce i ciężką pracę, którejby on napewno nie mógł wykonać — płakać począł i lamentować.
— Ależ, mój Józiu, ja ci tylko pokazuję, jak ludzie pracują i czem można zarobić na życie, ale cię do niczego nie zmuszam. Sam sobie obierzesz pracę.
Chłopak otarł łzy i poszli dalej. Zatrzymali się po dłuższej wędrówce przed koszykarzem, który właśnie zajęty był pracą.
Byłto chlebodawca dziadka, dawał mu czasami koszyki z wikliny do roboty, bo te mógł jeszcze robić pracowity staruszek.
— Widzisz, Józiu, stąd brałem zwykle robotę i zawsze miałem kawałek
Strona:Elwira Korotyńska - Mały kramarz.djvu/7
Ta strona została uwierzytelniona.