Z trojga wypuszczonych w świat prosiątek, pozostało już tylko jedno.
Wiedziało o smutnym losie swego rodzeństwa, gdyż siedząca na płocie sroka wypaplała mu wszystko, i postanowiło zabezpieczyć się przed rabusiem.
Szło i szło, nie napotykając nikogo, ktoby coś niósł odpowiedniego na zbudowanie trwałego domku, wreszcie postanowiło przespać się w gęstym krzaku, a nazajutrz wyszukać sobie materjał na schronienie.
Biedne stworzonko spało bardzo niespokojnie, śniło wciąż rozwartą paszczę wilka nad sobą, to znów wyciągnięte ku niemu pazury, przytem zimno mu było, nie przytulała i nie ogrzewała go swem ciałem matka, nie miała kawałka słomy na posłanie.
Gdy ranek zaświtał, stanęło biedactwo na drodze i czekało.
Szedł człowiek obok wozu z kamieniami i śpiewał.
Podbiegło ku niemu maleństwo i poprosiło uprzejmie:
Strona:Elwira Korotyńska - Roztropne prosiątko.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.