— A ja czyż jestem dorosły? — wołał Wituś — o trzy lata tylko jestem od ciebie starszy... Mężczyzną trzeba być od urodzenia... A cóż to? czyż dopiero dorosły zwać się może mężczyzną i być na wszelkie niewygody wytrzymałym?
No, dalej! zrzucaj te eskimosowskie szaty! gorąco, aż uf! w pokoju, a to stoi, w swych futrach!
I Wituś zdejmował szybko z Julka palto, serdak i wszystkie szale i rękawiczki.
Aha! jeszcze getry wełniane! człowieku! jakoś ty to wszystko udźwignął? aj! aj! aj! toć to z pud tego ciepłego ubrania!
Dalej w tany! zobaczysz, jak się zrobi ciepło!
Złapał wesoły chłopak Julka wpół i rozpoczął harce.
— Masz już dosyć ciepliska na ten raz! — zawołał Wituś, sadzając go na krzesełku — codziennie zrobimy sobie taki wieczorek tańcujący bez dam, a jak tylko śnieg spadnie, co, daj Boże, jak
Strona:Elwira Korotyńska - Wesoła zabawa.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.